7. Niektórzy kochają bez słów

Daria wreszcie przyjeżdża. Już nie mogę się doczekać naszego spotkania. Mam nadzieję, że będziemy mogły naprawdę długo porozmawiać. To niezwykłą kobieta. Moje dziewczyny od razu to wyczuły i mimo tego kim była nie wykazywały wobec niej nigdy ani grama niechęci. Daria jest wyjątkowa. Wydaje się, że jest w tym świecie na chwilkę, przypadkiem i w przelocie. Jej szczęście jest też zresztą takie „poza”. Poza wszelkimi normami, opiniami, ludźmi. Tak naprawdę nie widziałam nigdy tak szczęśliwej i nieszczęśliwej jednocześnie kobiety. Wszystko zaczęło się dawno temu. Od mojego syna. Miał 16 lat, gdy wyjechał z kolegami nad morze. Pogoda była kiepska, pokłócił się z kolegami, którzy byli bardziej rozrywkowi niż on. Jednak przedłużył pobyt. Został nad morzem przez dodatkowy miesiąc. Oczywiście wkurzył mnie tym ogromnie, bo miałam inne plany wakacyjne, które uwzględniały jego obecność. Ale przeszło mi gdy poznałam powód. Otóż syn mój zakochał się. Dziewczyna była w jego wieku. Było pięknie, romantycznie. Wschody i zachody słońca, kwiaty pod drzwiami ukochanej, ciągle razem. Nigdy nie słyszałam takiego uczucia w jego głosie, takiego zaangażowania. Wysłałam mu pieniądze, by mógł kochać bez zamartwiania się o prozę życia. Tak, też byłam romantyczką. I jeszcze trochę romantyzmu we mnie jest. Nie wiedziałam wtedy co z tej miłości będzie, ale wiedziałam, że jeżeli ktoś jest tak ważny dla mojego dziecka – muszę to uszanować i cieszyć się, że takie szczęście go spotkało. Po miesiącu wszystko się skończyło. Rodzice dziewczyny dowiedzieli się o ich spotkaniach. Okazało się, że hołdowali zasadzie: rodzice wiedzą zawsze lepiej i mogą rozporządzać życiem swojego dziecka jak uznają za właściwe. A właściwym nie było dla nich spotykanie się z moim synem. Bo to obcy chłopak, spoza miasteczka, jeszcze zasieje w niej chęć do innego życia, wyjazdu z ich miasteczka itp. Zasiał, ale coś innego. Ale po kolei. Syn mój w ciężkiej rozpaczy wrócił do domu. Przez miesiąc nie było z nim praktycznie kontaktu. Powiedział jedynie, że ona jest za słaba, za słaba by przeciwstawić się rodzicom, by walczyć o siebie i o ich miłość. Oprócz bólu, było w nim tyle żalu, że ta dziewczyna nie dała rady obronić ich uczucia… W końcu dotarło do niego, że jest szansa. Może namówić ją jeszcze do studiów, do wyjazdu nawet do najbliższego miasta na studia, każda szansa była warta wykorzystania w ich sytuacji. Odżył, zaczął marzyć i wtedy przyszedł list. Od niej. Pisała, że rodzice zmusili ją do ślubu. Jest od tygodnia żoną miejscowego chłopaka. Miłego, dobrze ułożonego, który jest o pięć lat od niej starszy, poważny. Nie kocha go, ale musiała to zrobić. Myślę, że miłość do tej dziewczyny zaważyła na całym życiu mojego syna. Wszystkie najważniejsze wybory życiowe łączyły się właśnie z nią. Wierzę, że ona go naprawdę kochała, ale nie potrafiła się przeciwstawić woli rodziców. Marek po kilku miesiącach spotkał swoją przyszłą żonę i matkę Dominiki, Marii oraz Marty. Od razu podjął decyzję o ślubie. Od razu czyli po 1,5 miesiącu znajomości. Panna była w ciąży. Byłam podłamana mój 17 – letni syn będzie ojcem… Z drugiej strony trochę cieszyłam się, ze jest taki odpowiedzialny. Nabroił i nie chowa się pod maminy fartuch tylko zachowuje się jak prawdziwy mężczyzna. Dziewczyna – Marzena też nie była pełnoletnia. Myslę jednak, że ciąża nie była jedyną przyczyną jego decyzji, chciał po prostu zagłuszyć jakoś tamtą miłość i złość na los, i ludzi, którzy mu ją odebrali. Dalej było normalnie. Dzieci pojawiały się stopniowo. Na świat przyszła ostatnia dziewczynka – Dominika. Było normalnie. Aż do dnia, gdy mój syn, dowiedział się o Darii. To był przypadek: spotkał tamtą wakacyjną miłość po prostu idąc ulicą. Weszli na kawę do pobliskiej kawiarni. Rozmawiali. Dowiedział się o Darii. Na drugi dzień zginął w wypadku. Bez ostrzeżenia, tak po prostu zdenerwowany po rozmowie z Marzeną ( a raczej kłótni jaka rozpętała się, gdy poinformował żonę, że ma nieślubne dziecko) wsiadł do samochodu i już nie wrócił. Daria była jego najstarszą córką. Jego nadmorska miłość zaowocowała i na świat przyszła mądra, kochająca istota, której jednak brakowało w życiu miłości. Jej matka wyszła za mąż w błyskawicznym tempie, bo ciąża była czymś o czym nie miał prawa wiedzieć nikt. Zatem rodzice dziewczyny wydali ją za mąż za syna przyjaciół. Był to dobry człowiek, choć uparty i o niezmiennych zasadach. Został ojcem Darii, ale nie traktował jej nigdy na równi z innymi swoimi dziećmi. Daria miała brata i dwie siostry. Jej matka bała się okazywać jej miłość, by nie zostać posądzoną o faworyzowanie dziecka z nieprawego łoża. Daria żyła w duzej i zgodnej rodzinie, ale czuła się zawsze inna i zawsze samotna. Zawsze obok, z niewiadomej przyczyny odsuwana przez rodzeństwo. Opowiadała mi, że tak naprawdę nie czuła, że żyje, była bardzo nieszczęśliwą dziewczynką. Gdy miała dziesięć lat, brat i żona jej ojca (prawnego) mieli wypadek. Zginęli na miejscu i osierocili 15-letniego Marcina. Uznano, że jej rodzice adoptują chłopaka. Marcin był cichym, bardzo zamkniętym w sobie młodym człowiekiem. Blondyn, wysoki, dobrze zbudowany – przy drobnej ciemnowłosej Darii wyglądał jak olbrzym. Marcin praktycznie z nimi nie mieszkał: w ciągu roku szkolnego przebywał w internacie, przyjeżdżał tylko na święta i część wakacji. Jego rodzice zostawili po sobie oszczędności i ziemię, które zabezpieczały jego przyszłość. Daria mimo że tak rzadko go widywała i praktycznie nie rozmawiała z nim – czuła, że jest kimś kto ją może zrozumieć. A co ważniejsze, że jest kimś kogo może kochać. To nie tak, że obdarzyła miłością pierwszą osobę, która jej nie odrzucała. W tym wieku bala się kochać. Była bardzo zamkniętą w sobie, smutną dziewczynką, a później nastolatką. Wieczory w ich domu spędzane były przed telewizorem, bez znaczących rozmów. Pozornie normalna rodzina, ale ona wciąż odstawała zwłaszcza od rozchichotanego rodzeństwa. Ciepło czuła tylko, gdy przyjeżdżał Marcin. Witał się z nią i z wszystkimi krótkim „cześć”, zjadali wspólnie kolację i siadali przed telewizorem. I to były dla Darii najpiękniejsze chwile. W salonie każdy miał swoje miejsce, ona siadała zawsze najbliżej telewizora, trochę z boku, nie chciała by ktoś widział, że zamiast ogladac jakiś głupi program – rozmyśla. Kiedy pojawił się w ich życiu Marcin, dla niego też musiało znaleźć się stałe miejsce w salonie. Usiadł obok niej. Siedzieli trochę z boku, ich twarze były niewidoczne dla innych. Oglądali program za programem, film za filmem. On potężnie zbudowany chłopak, później mężczyzna, ona drobna dziewczynka, później nastolatka. Tak mijały lata. Bez słów na wspólnym oglądaniu telewizji, kiedy wracał do domu. Czuła się taka drobna i tak szczęśliwa, że muszą się dotykać ramionami. Któregoś lata, gdy Marcin przyjechał do nich na wakacje, stało coś tak nieuchwytnego, lecz tak dla niej znaczącego, że nie potrafiła tego wyrazić słowami. Jak każdego wieczora rodzina usiadla przed telewizorem. Kiedy weszła do pokoju Marcin siedział już na ich miejscu. Poczuła ciepło i dziwne zdenerwowanie. Cicho usiadła przy nim. Zaczął się jakiś film sensacyjny, który pochłonął całą rodzinę. Ale nie ją i nie Marcina. Czuła to tak wyraźnie jak dotyk jego ramienia, jego nagiej skóry na jej skórze. Byli w innym wymiarze. Nie powiedzieli do siebie ani słowa, nie zrobili gestu, nie spojrzeli na siebie. Po prostu siedzieli obok siebie, a życie toczyło się obok nich, bez ich udziału. Na drugi dzień poszła jak zwykle na trening. Trenowała gimnastykę artystyczną. Bez specjalnego zapału, ale wiedziała, że jest w tym dobra. Tego dnia wydarzył się wypadek, jej koleżanka spadła z równoważni i straciła przytomność. Zabrali ją natychmiast do szpitala. Trening Darii przedłużył się w związku z tym, ale nie przejęła się. Rodzice wyjechali na ślub i wesele do rodziny w innym mieście, mogła więc swobodnie ćwiczyć i nikt nie rozliczał jej z godziny powrotu do domu. Nie śpieszyło jej się tam zresztą. Wolała pobyć sama w coraz bardziej pustym budynku klubu sportowego. Była już rzeczywiście zupełnie sama w sali ćwiczeń, gdy usłyszała krzyk. Ktoś wołał jej imię, jakoś tak z rozpaczą. Wybiegła na korytarz i zobaczyła Marcina, biegł do niej. Rozpacz w jego oczach na jej widok zmieniła się w ulgę i radość. Zatrzymał się niepewnie. Nie zastanawiała się ani chwili dłużej, rzuciła mu się na szyję. Obejmowali się długo, ale czas i życie znowu toczyły się obok nich i bez nich. Wreszcie zaczęli mówić. Obydwoje naraz, ale wszystko rozumieli, czuli i wiedzieli co myśli drugie z nich. Marcin powiedział, że kocha ją od dawna, że bał się, że go odtrąci, że to niewłaściwe, że nie jest wystarczająco dobry dla niej, takiej ślicznej, mądrej, ciepłej. Że wczorajszego wieczora poczuł, że coś się dzieje, że czują to samo… Przestraszył się, uznał nawet, że ma halucynacje. A dzisiaj po powrocie do domu usłyszał, iż jakaś dziewczyna, miała wypadek na treningu. Nigdy nie czuł takiego strachu (co prawda, ktoś krzyknął za nim, ze to na pewno nie Daria, bo kontuzjowana była blondynką, ale nie s łuchał), biegł. Po prostu musiał ją zobaczyć, sprawdzic, poczuć jak oddycha, jej skórę na swojej, poczuć, że jest cała i zdrowa. I jego. Tylko jego. I wreszcie to poczuł. Poczuli oboje.
Spędzili noc w magazynku klubu na miękkich materacach i kocach. Marcin cały czas bał się, że skrzywdzi Darię, roztrząsał różnicę wieku (ona miała wtedy szesnaście lat, on 21). Wtedy też Daria dowiedziała się, że jej ojciec nie jest jej biologicznym ojcem, a jej i Marcina nie wiążą więzy krwi. Wszystko zaskoczyło i zaczęło jej pasować. To nie był szok. To było zrozumienie. Zrozumiała stosunek rodziców do niej, zrozumiała swoje życie. I zrozumiała, że nie może żyć bez Marcina. Spokojnie przekonała Marcina, że należy do niego. Żyli dla tylko dla siebie. Do domu wrócili przytulając się całą drogę, a później bez przerwy byli razem byli razem, nie rozstawali na dłużej niż na kilka minut. Rodzeństwo zauważyło, że dzieje się coś dziwnego, ale ponieważ musieli wykorzystać do ostatniej sekundy wolność podczas nieobecności rodziców – nie zadawali krępujących pytań. Po powrocie rodziców wszystko wybuchło. Od razu zobaczyli, ze między Darią i Marcinem coś zmieniło się, że stało się coś naprawdę znaczącego. Wyrzucili ich z domu. Marcin spokojnie wziął swoje i Darii rzeczy i po prostu wyszli.

Widziałam ich razem, widziałam tę miłość wymykającą się wszelkim regułom. On wielki i silny obejmował ją troskliwie, jak swój największy skarb. Ona wpatrzona w niego, jakby oprócz niego nie było świata. Taka miłość jest wieczna.
Moje dziewczyny dowiedziały się o starszej siostrze, gdy były nastolatkami. Przyjęły ją spokojnie, owszem były w szoku, ale coś (może sama Daria) sprawiło, że po prostu Daria stała się ich siostrą. Myślę, że są tacy ludzie, tak dobrzy i tak przepełnieni miłością, że trzeba ich kochać.
Jak dobrze, że przyjeżdża….
Hm… moze by serniczek przygotować? Każdy pretekst jest dobry.

cdn.

Dodaj komentarz